Dominik Savio (1842-1857), chłopak z włoskiej prowincji, żył tylko piętnaście lat. Wtedy choroba płuc, na którą zmarł, nie była jeszcze uleczalna.
Niełatwa codzienność
Syn rzemieślnika i wiejskiej krawcowej wcale nie miał łatwego dzieciństwa. Wiadomo, jak to jest na wsi: ciężka praca, daleka codzienna droga do szkoły (tam i z powrotem 8 km) i do kościoła. Mimo to już w wieku pięciu lat Dominik służył do Mszy Świętej, a gdy skończył siódmy rok życia, przystąpił do pierwszej Komunii Świętej. W tamtych czasach tak wczesne dopuszczenie do tego sakramentu było rzadkością. Jednak o dojrzałości chłopca i jego pobożności świadczą postanowienia, zapisane w książeczce do nabożeństwa: chęć częstej spowiedzi i Komunii, pragnienie codziennej przyjaźni z Jezusem i Maryją oraz wytrwania w dobrym – „raczej umrę niż zgrzeszę”, napisał. Rodzice oddali go na wychowanie ks. Janowi Bosko. W salezjańskim oratorium uczył się i bawił wraz z innymi chłopcami, którzy często nie mieli własnego domu, byli sierotami.